Kawał porządnej, tytanicznej pracy – gdy ostatni raz zamknąłem książkę, właśnie to była moja pierwsza myśl i postanowiłem, że ta recenzja książki od niej się zacznie. Pozycja to dla nas dość nietypowa, bo jako blog wyraźnie sprofilowany na kryminały, akcję i suspens, wzięliśmy na ruszt… literaturę faktu. Widzę kilka zdziwionych min naszych wiernych Czytelników, jednak spokojnie, jak mówi sklecony przeze mnie naprędce aforyzm: jeśli coś ma nas ograniczać, to niech to będą jedynie ramy Firefoxa.
18 rozdziałów, 20 ciekawych zdjęć, 23 pozycje w bibliografii, indeks na około 300 nazwisk i niemal tyle samo stron opowieści o „Zbigu, człowieku, który podminował Kreml” autorstwa Andrzeja Lubowskiego. Książka pięknie wydana – surowa, czysta okładka ze znakomitymi czcionkami i przede wszystkim niezwykłym portretem Brzezińskiego, klasyczna strona tytułowa, kilkuzdaniowy wstęp przy każdym rozdziale, a te zaczęte od inicjałów – klimat rodem z reklam prasowych Ogilvy`ego z lat 60. (co pewnie było celowym zabiegiem, mającym oddać charakter tamtych czasów). Jednym słowem: czystość, przejrzystość i elegancja, co, jako skromny rzemieślnik branży projektowo-reklamowej, uwielbiam.
Moja czujność nie została jednak uśpiona. Czytałem książki, które miały taki layout, że obcowanie z nimi to była czysta poezja, jak delektowanie się wspaniałą butelką i etykietą drogiego wina. Jednak po przeczytaniu zawartości czułem się jakbym wypił Komandosa w drogim opakowaniu. Na szczęście „Zbig…” to Château, dzieło wysmakowane zarówno w formie jak i treści. Książka nie jest typową biografią – nazwałbym ją bardziej opowieścią polityczno-historyczną. Zbigniew Brzeziński – Polak, choć spędził w naszym kraju tylko dziesięć pierwszych lat swojego życia. Później nierozerwalnie złączony z Kanadą i Stanami Zjednoczonymi: jako student, doktorant, wykładowca, pracownik administracji w Waszyngtonie i w końcu najbardziej znana rola: Doradca ds. Bezpieczeństwa Narodowego USA gdzie jako najbliższy współpracownik prezydenta Jimmy`ego Cartera współtworzył historię świata i nie ma w tym ani grama przesady.
Książka to potężne źródło wiedzy, za co Andrzejowi Lubowskiemu należą się słowa największego szacunku. Jak sam pisze, przyglądał się Brzezińskiemu od bardzo dawna. Ciężko mi sobie wyobrazić, ile setek godzin spędził na rozmowach z ludźmi, którzy znają Zbiga i ile pracy włożył w uporządkowanie materiałów o kimś z tak bogatym CV. Efekt robi wrażenie: otrzymujemy dobrze napisaną, pełną anegdot biografię, wzbogaconą o wspomniane już fotografie z różnych etapów życia Brzezińskiego, czy o wcześniej nigdzie niepublikowane skany prywatnej korespondencji Zbiga z prezydentem Carterem. Całość czyta się bardzo dobrze, choć oczywiście nie jest to książka akcji. Lekturę można sobie dozować; jeden, dwa rozdziały na parę dni i raczej nie zgubi się wątku. Pośpiech tym bardziej jest niewskazany, że nie jest to łatwa literatura; w końcu wchodzimy za kulisy poważnych zdarzeń, dyskusji i decyzji, które zmieniały świat i warto czasami się zatrzymać na dłużej i nieco poanalizować zastane sytuacje. Przyjemność z czytania jest tym większa.
Pomysłu na książkę pozazdrościł Lubowskiemu Tomasz Lis, który zresztą stwierdził, że zostało w niej opisane to, co trzeba i jak trzeba. Ciężko byłoby to lapidarne stwierdzenie obalić, bo to lektura kompletna, dzięki której, mam nadzieje, wzrośnie społeczna świadomość Polaków, kim był Zbigniew Brzeziński, nienawidzony przez Rosjan i uwielbiany przez Chińczyków, zwykle karykaturyzowany jako jastrząb, surowy strateg.
W październiku zorganizowaliśmy konkurs i chcieliśmy dać Wam książkę z autografem pana Lubowskiego z darmo, ale minimum kreatywności okazało się chyba zbyt dużym wyzwaniem. Shame on you. Jutro po pracy możecie się zreflektować, bo przecież powoli wkraczamy w bożonarodzeniowy klimat (mnie w takowy wprowadziła 2 tygodnie temu świąteczna muzyka w Tesco). A recenzowana książka jest idealnym prezentem dla kogoś kto interesuje się polityką lub najnowszą historią. 39,99zł jest niewygórowaną kwotą za ogrom pracy autora i możliwość zapoznania się z człowiekiem, który do tego stopnia zyskał szacunek prezydenta największego mocarstwa świata, że ten, w pierwszym dniu urzędowania w Białym Domu rozesłał polecenie do całego personelu: Sprawdź jak się pisze i wymawia Zbigniew Brzeziński.
Autor: Kali. Recenzja jest opublikowana w portalu Recenzja-ksiazki.pl.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz